Łukasz Matuszewski
Poważnie ucierpiał w zderzeniu samochodu z drzewem. Podczas rehabilitacji skrzydeł dodawały mu fachowa pomoc i... miłość. Dziś jest szczęśliwym mężem i ojcem. Podnosi zawodowe kwalifikacje.
Wjechał w nią samochód. Właśnie przechodziła na drugą stronę ulicy, prowadząc rower, którym dojeżdżała do pracy w przedszkolu. Tamten lipcowy poranek zmienił w życiu Pani Marioli bardzo dużo, ale nie wszystko: pozostała twarda i uparta. Podczas długiej i trudnej rehabilitacji nie poddawała się. Za wszelką cenę chciała wrócić do aktywności zawodowej i bycia wśród ludzi. To był ostatni dzień pracy przed urlopem: 31 lipca 2013 roku. W sierpniu miała zacząć zasłużone wakacje. Do celu jednak nie dotarła. Karetką, prosto z miejsca wypadku, trafiła do szpitala. Pani Mariola spędziła w nim cztery tygodnie, połamana i przykuta do łóżka. Po powrocie do domu rehabilitowała się przez ponad dwa miesiące w ramach NFZ. To było za mało, by odzyskać sprawność niezbędną w codziennym życiu i pracy. Zdecydowała się na pomoc CPOP. Z tego, czego nauczyli ją rehabilitanci, korzysta przez cały czas.
Pamięta Pani moment wypadku?
Tak, w szczegółach! Tego się nie da zapomnieć… Właśnie przechodziłam przez jezdnię, gdy wjechał we mnie samochód. Kierowca się zagapił i po prostu mnie nie zauważył! Wyskoczył z samochodu, ale nie zaciągnął hamulca, pewnie ze stresu, i samochód jeszcze raz przejechał po kostce mojej lewej nogi.
Jak minęły cztery tygodnie w szpitalu?
To był straszny okres w moim życiu… Przez dwadzieścia cztery godziny na dobę leżałam w łóżku, z nogą w gipsie na wyciągu, cewnikiem i bez ruchu.
Dlaczego w końcu nie zdecydowała się Pani na operację plastyczną twarzy?
Lekarze nie dawali gwarancji, że po operacji będzie lepiej. W wieku przedemerytalnym nie chciałam ryzykować, że będzie gorzej.
Co się działo po powrocie ze szpitala?
W domu nic nie było przystosowane do osoby non stop leżącej w łóżku. Stopniowo jednak wszystko się zmieniało: koleżanka załatwiła mi łóżko specjalistyczne, syn wózek inwalidzki.
Jak wyglądała rehabilitacja w ramach NFZ?
Codziennie przychodziła rehabilitantka i przez 45 minut ćwiczyłam pod jej okiem. Zaciskałam zęby i postanowiłam, że muszę stanąć na nogi.
Dlaczego zdecydowała się Pani na współpracę z CPOP?
Ekspertka CPOP, Agnieszka Zalewska-Wiśniewska, przekonała mnie, żebym skorzystała z pomocy ubezpieczyciela. To wspaniała osoba, pomogła mi podjąć decyzję i wspierała przez cały proces.
Jak rehabilitacja poprawiła Pani codzienne funkcjonowanie?
Mogę wykonywać praktycznie wszystkie prace domowe, mogę wejść do wanny bez bólu, a nawet podbiec do autobusu!
Wsparcie rodziny to ważny element rehabilitacji, jednak czasem bliscy sami nie wiedzą, jak pomóc osobie poszkodowanej. Jak było w Pani przypadku?
Rodzina ogromnie mi pomogła! Kiedy wróciłam ze szpitala, mąż zwalniał się wcześniej z pracy, i pomagał mi w prozaicznych czynnościach. Nosił mnie do łazienki i tak dalej, bardzo przez to schudł… Potem woził mnie na rehabilitację. Córka robiła zakupy, koleżanki przynosiły obiady. Syn też się włączył. Jestem bardzo wdzięczna wszystkim za pomoc. Sama starałam się odwdzięczyć i pomóc innym – podczas rehabilitacji musiałam wziąć półroczną przerwę, żeby zaopiekować się ojcem chorym na raka i po udarze. Bez wsparcia ze strony innych nie dałabym sobie z tym wszystkim rady.
Jak przyjęto Panią z powrotem w pracy?
Mam duże wsparcie od koleżanek i od przełożonej. Wszystkie nie mogą się nadziwić, że wróciłam tak szybko. Znajoma dopiero teraz przyznała się do tego, że wtedy, na początku, kiedy odwiedziła mnie w szpitalu, powiedziała : „Słuchajcie, Mariola chodzić już nie będzie…”. A ja zawsze byłam zawzięta i uparta. Musiałam postawić na swoim, że będę chodzić i wrócę do pracy
A co z emeryturą?
Nigdzie się nie wybieram! Właściwie mogłabym przejść na emeryturę za kilka miesięcy, ale nie usiedzę w domu. Po prostu muszę z niego wyjść, mam duży apetyt na życie. Taka już jestem – kiedy się zmęczę, to odpoczywam pół godziny i zaraz dalej coś robię. Poza tym ja moją pracę bardzo lubię. Jest ona dla mnie formą rehabilitacji i spełnia potrzebę kontaktu z ludźmi.
Poważnie ucierpiał w zderzeniu samochodu z drzewem. Podczas rehabilitacji skrzydeł dodawały mu fachowa pomoc i... miłość. Dziś jest szczęśliwym mężem i ojcem. Podnosi zawodowe kwalifikacje.
Pani Małgosia w wieku 28 lat uległa wypadkowi samochodowemu. Sprawca, pozostający w chwili zdarzenia pod wpływem alkoholu oraz środków odurzających najechał na tył pojazdu, którym podróżowała wraz z mężem i dwójką małych dzieci. W wyniku wypadku doznała licznych urazów wielonarządowych, porażenia kończyn dolnych, a lekarze nie dawali jej szans na powrót do zdrowia.
Artur Borowski to następny podopieczny ERGO Hestii i Centrum Pomocy Osobom Poszkodowanym, który dzięki wspólnemu wysiłkowi rehabilitantów oraz swoim stanął na nogi.