Co Państwo zapamiętali z dnia wypadku w kwietniu 2013 r.? Co się wydarzyło?
Pani Katarzyna: Jerzy nie pamięta wypadku. To był czwartek. Mąż pojechał samochodem po zakupy, żeby przygotować mi obiad, gdyż następnego dnia miałam wrócić z Belgii. Ja szykowałam się już do wyjazdu do Polski, gdy zadzwoniła siostra męża, że Jerzy miał wypadek, jest w ciężkim stanie i nie wiadomo, czy przeżyje. Było to zderzenie czołowe z innym pojazdem, prowadzonym przez nietrzeźwego kierowcę. To był najgorszy dzień w moim życiu. Całą drogę do Polski modliłam się tylko, aby mąż przeżył.
Jakie obrażenia odniósł Pan Jerzy podczas wypadku?
Pani Katarzyna: Obrażenia były liczne i bardzo poważne. Uraz głowy powikłany wystąpieniem stłuczenia mózgu, obrzęk mózgu, liczne złamania twarzoczaszki, uraz klatki piersiowej powikłany ostrą niewydolnością oddechową, stłuczeniem i zapaleniem płuc, liczne złamania kości obu kończyn. Do tego padaczka pourazowa. Mąż bardzo dużo czasu spędził w szpitalu, aż 237 dni, na różnych oddziałach. Naprawdę jego stan był bardzo ciężki. Lekarze nie dawali mu żadnych szans na powrót do zdrowia.
Przed wypadkiem Pan Jerzy prowadził aktywne życie dojrzałego mężczyzny, ojca rodziny, pracował jako selekcjoner przy produkcji łożysk. Pani pracowała za granicą. Jakie ograniczenia w życiu codziennym spowodowało to tragiczne wydarzenie w Państwa życiu? Co było dla Państwa najtrudniejsze?
Pani Katarzyna: Przed wypadkiem wszystko układało nam się dobrze, niczego nam nie brakowało. Po wypadku świat nam się zupełnie zawalił. Wpłynęło to na całą rodzinę. Np. córka, która w maju miała zdawać maturę, nie zdołała do niej przystąpić. Musiała wraz ze mną opiekować się tatą. Mąż był w śpiączce miesiąc, a gdy próbowano go obudzić, nie odzyskał świadomości przez następne 8 tygodni. Przez ten czas obie go pielęgnowałyśmy, mówiłyśmy do niego, choć lekarze nie dawali nam nadziei. My ją za to miałyśmy. I udało się! Po trzech miesiącach mąż napisał na kartce, jak się nazywa, bo nie mógł mówić, miał rurkę tracheomiczną. Odżywiany był sondą do żołądka, ja przygotowywałam mu codziennie jedzenie. Jak wreszcie odzyskał świadomość, to okazało się, że ma zwężenie tchawicy, wtedy został przetransportowany helikopterem do Lublina. Niestety poprzez niedotlenienie jego stan znów się pogorszył – i znowu pojawił się strach o jego życie. Na szczęście obyło się bez kolejnej operacji, powoli wracał od świadomości i do zdrowia, ale bardzo schudł (ważył tylko 32 kg), miał przykurcze mięśni.
Jak Pan Jerzy trafił do współpracującej z nami Kliniki Rehasport w Poznaniu?
Pani Katarzyna: Ubezpieczyciel zaproponował nam pomoc i my się zgodziliśmy. CPOP zorganizowało najpierw konsultacje w Rehasport Clinic w Poznaniu, zapewniono nam transport sanitarny. Podczas tej diagnozy badało męża aż 9 specjalistów. Oczywiście zapewniono nam hotel z miłą obsługą. Lekarze bardzo dokładnie przeprowadzali badania męża, trwało to aż 2 dni. Potem zorganizowano mężowi rehabilitację, razem z jeździliśmy na nią najpierw transportem sanitarnym, a po kilku sesjach rehabilitacyjnych mąż poruszał się już o kulach. Potem jeździliśmy już wynajętym samochodem, a nie transportem medycznym. Najtrudniejsze było to, że mąż praktycznie potrzebował mnie przez 24h na dobę przy każdej sytuacji – nie mogłam za bardzo się ruszyć. Musiałam zrezygnować z wyjazdów za granicę do pracy.
Które z zajęć były najtrudniejsze dla Pana i dlaczego? Które przyniosły najlepsze rezultaty?
Pan Jerzy: Najtrudniejsze dla mnie były zajęcia indywidualne EEG Biofeedback, ponieważ były najbardziej wyczerpujące, powodowały duże pobudzenie mózgu, wracałem do hotelu bardzo zmęczony i od razu szedłem spać. Myślę, że ogólnie wszystkie zajęcie były bardzo mi potrzebne i każde z nich miało swój udział w moim powrocie do zdrowia i funkcjonowania w codziennym życiu. Było mi bardzo ciężko w czasie wykonywania ćwiczeń i terapii, ale mam wymierne efekty: chodzę, mówię, uśmiecham się oraz – co dla mnie ważne – pomagam żonie.
Czy rehabilitacja spełniła Państwa oczekiwania? Co udało się? Czy mąż odczuwa obecnie poprawę w funkcjonowaniu fizycznym i psychicznym?
Pani Katarzyna: Rehabilitacja spełniła nasze oczekiwania, udało się dużo. Mąż trafił do Rehasportu na wózku, a wyszedł na własnych nogach! Wcześniej nie poznawał nikogo oprócz mnie, nie wiedział, gdzie jest, co robi, co się z nim działo wczoraj ani przed chwilą. Teraz wszystko pamięta, we wszystkim się orientuje. Mąż był bardzo skoncentrowany na ćwiczeniach, pracował bardzo sumiennie, walczył podczas każdej godziny rehabilitacji, nie poddawał się. To prawda, miał duże wsparcie od nas, mojej rodziny oraz od przyjaciół i znajomych z pracy. Odczuwa dużą poprawę w funkcjonowaniu fizycznym i psychicznym. Jesteśmy bardzo zadowoleni z Rehasport Clinic, z ich lekarzy, jesteśmy bardzo wdzięczni CPOP i wszystkim, którzy zajmowali się mężem. Wszyscy - lekarze, personel medyczny, fizjoterapeuci i nawet personel obsługujący - bez wyjątku nas wspierali, byli bardzo życzliwi i wyrozumiali, myślę, że wspólnie pracowaliśmy na sukces męża. Mąż chodzi, pomaga mi, na ile może, a po wypadku lekarze w szpitalu NFZ twierdzili, że nic już z niego nie będzie, że mąż będzie już roślinką.
Czy byli Państwo zadowoleni z opieki eksperta CPOP, a nawet 2 ekspertek (p. Agnieszki i p. Renaty), które się opiekowały panem Jerzym i nadzorowały cały proces? Na czym polegała ich rola?
Pani Katarzyna: Opieka ekspertek CPOP była bardzo dobra. Panie bardzo się starały pomagać w każdej trudnej sytuacji, dzwoniły, interesowały się mężem, przyjeżdżały do domu, aby porozmawiać, czy coś jeszcze potrzeba, czy mamy dobrą opiekę w Rehasporcie, czy zajmują się odpowiednio nami w hotelu, w którym mieszkaliśmy. Interesowały się, jak przebiega rehabilitacja, czy jest poprawa w funkcjonowaniu męża, czy wraca sprawność umysłowa, pamięć, czy mowa męża się polepsza. Osobiście jesteśmy bardzo wdzięczni CPOP za miłą i serdeczną opiekę.
Co dla Pani było największym wyzwaniem i dlaczego?
Pani Katarzyna: Największym wyzwaniem dla mnie było, by mój mąż odzyskał sprawność, koordynację ruchową, by mógł z powrotem funkcjonować psychicznie i fizycznie na najwyższym poziomie, jaki byłby możliwy. Od początku nie poddawałam się, bardzo dużo trudu i wysiłku włożyłam w męża rehabilitację. Po powrocie do domu z każdego kolejnego turnusu spędzonego w Rehasporcie w Poznaniu, nie dawałam mu odpocząć – musieliśmy ćwiczyć dalej, zwłaszcza mózg, trzeba było uczyć go pisać i czytać. Dostawałam od logopedy dużo zadań do wykonania z mężem w domu, nie zmarnowałam ani jednego dnia, pracowaliśmy sumiennie dzień w dzień, by pomóc mózgowi wrócić do sprawności. I to zadanie razem z lekarzami wykonaliśmy bardzo dobrze. Zrobiłam w moim odczuciu wszystko, by odzyskać mojego kochanego i kochającego mnie męża z powrotem. I udało się!
Renata Bomba – ekspert CPOP:
„Jako ekspert CPOP nadzorowałam program rehabilitacji pana Jerzego od września 2017 r. Już przy pierwszym spotkaniu w domu państwa Todys odczułam, że mimo tragedii, jaka dotknęła tę rodzinę, zarówno pani Katarzyna jak i pan Jerzy są osobami bardzo ciepłymi, życzliwymi, pozytywnie nastawionymi do świata i ludzi, bardzo oddanymi sobie. Droga, jaką przeszedł pan Jerzy, aby wrócić do zdrowia była bardzo trudna i niewątpliwie nie było łatwo. Jednak dzięki pomocy żony i jej ogromnego zaangażowania, pan Jerzy jest obecnie osobą samodzielną. Pani Kasia przez cały czas wspierała męża, była z nim obecna na każdych zajęciach, opiekowała się mężem w bardzo trudnych momentach. Pomiędzy turnusami w Rehasport dbała o to, aby mąż wykonywał zalecone ćwiczenia, „prowadziła” też jego terapię logopedyczną. Dla państwa Todys nie było przeszkodą, że rehabilitacja nie jest blisko domu, że muszą jeździć do Poznania. Ważne było to, żeby prowadzili ją specjaliści, którzy nie „przekreślili” pana Jerzego już na samym początku. Cieszę się, że państwo Todys zdecydowali się na program".