arrow Wróć do listy

Elżbieta Szczepaniak

Właśnie szła przez przejście dla pieszych, kiedy uderzył ją samochód. Kierowca nie zatrzymał się przed pasami, mimo że na drugim pasie stanęło inne auto, by przepuścić ludzi. Pani Elżbieta odzyskała przytomność dopiero w szpitalu. Przez wiele miesięcy walczyła o własne zdrowie i samodzielność.Przeszła aż siedem turnusów rehabilitacyjnych. Jest nauczycielką i kocha swoją pracę. Była zdeterminowana, by do niej powrócić. Udało się, mimo półtorarocznej przerwy potrzebnej na leczenie i rehabilitację.Dzisiaj czuje się potrzebna innym i szczęśliwa.Żyje aktywnie i cieszy się każdą dobrą chwilą, bo w wyniku wypadku potrafi je bardziej doceniać.

Elżbieta Szczepaniak

Jak doszło do wypadku?

Właśnie przechodziłam przez ulicę. Jadący z lewej strony samochód zatrzymał się, żeby przepuścić pieszych. Niestety, jadące z przeciwnej strony auto nawet nie zwolniło przed pasami... Od razu straciłam przytomność. Ocknęłam się dopiero na oddziale ratunkowym. W pierwszej chwili nie wiedziałam, co się dzieje. Kiedy uprzytomniłam sobie, że miałam wypadek, martwiłam się, że nikt z bliskich nie wie, co się ze mną dzieje. Znajoma pielęgniarka akurat miała dyżur i zadzwoniła po mojego męża. Gdy już go zobaczyłam, poczułam spokój.

Jak wspomina Pani pobyt w szpitalu?

Spędziłam w nim prawie dwa miesiące. Przez cały czas musiałam leżeć nieruchomo, ze względu na połamaną miednicę. Miałam szczęście, bo trafiłam na wspaniałych lekarzy i personel medyczny. Widzieli we mnie człowieka, a nie tylko kolejny przypadek. To bardzo pomagało mi przetrwać. Leżałam w innym mieście, bo u nas oddział ortopedii był właśnie remontowany. Mąż i dzieci nie mogli więc mnie codziennie odwiedzać.

Co było najtrudniejsze?

Strach przed bólem. A czułam go przy rozmaitych badaniach i wtedy dopadało mnie zwątpienie. Obawiałam się, czy wszystko będzie dobrze. Starałam się jednak o tym nie myśleć za dużo, próbowałam nastawiać się pozytywnie.

Co się działo po wyjściu ze szpitala?

Przez kolejny miesiąc musiałam „wylegiwać" się w łóżku. Ciągle nie wolno było mi stanąć na nogi. Czułam się jednak komfortowo, ponieważ już wiele rzeczy mogłam zrobić samodzielnie, mimo że na łóżku i na siedząco. Ale posuwałam się naprzód, małymi kroczkami. Każdy dawał dużo zadowolenia. Rola najbliższych i pomoc, jakiej mi udzielali, są nieocenione. W tym czasie przychodził już do mnie rehabilitant i pracowaliśmy nad uruchomieniem nogi w kolanie. I doczekałam się... tydzień przed Wielkanocą stanęłam przy łóżku i z balkonikiem poszłam do toalety. Wspaniałe uczucie!

Dlaczego zdecydowała się Pani na rehabilitację rekomendowaną przez CPOP?

Pierwszą propozycję rehabilitacji dostałam od CPOP w maju. Wtedy nie byłam gotowa na wyjazd – chodziłam o kulach, odczuwałam jeszcze znaczny dyskomfort przy poruszaniu się. Wprawdzie mógł ze mną jechać ktoś bliski, ale to by wymagało dużego przeorganizowania życia rodzinnego. Nie zdecydowałam się. Jednak nie marnowałam czasu, chodziłam na rehabilitację w moim mieście. Druga propozycja padła podczas wakacji. Ekspertka CPOP, pani Agnieszka, bardzo mnie namawiała. Zaczęłam wypytywać o konkrety, poczytałam o ludziach, którzy już uczestniczyli w takich turnusach rehabilitacyjnych, porozmawiałam z moim rehabilitantem, który uznał tę propozycję za idealną. Powiedziałam sobie: no to jadę! I to była najlepsza decyzja, jaką mogłam w tym momencie podjąć.

Jak ocenia Pani rehabilitację w Rehasport Clinic w Poznaniu?

Była fantastyczna. Przemili, uśmiechnięci, ale przede wszystkim słuchający pacjenta, lekarze. No i rehabilitanci – sympatyczni, profesjonalni, doświadczeni, wymagający i wyciskający czasami siódme poty... Prawdziwi przyjaciele pacjenta. Do tego świetna organizacja: doskonałe warunki mieszkaniowe, rozplanowanie zajęć, zapewnienie dojazdów i tak dalej. Mogę wypowiadać się na ten temat wyłącznie w pozytywach.

Jakie były efekty?

Dzięki rehabilitacji udało mi się osiągnąć dużą sprawność fizyczną. Wyrobiłam w sobie samodyscyplinę, której wymagały systematyczne ćwiczenia. Jest to ogromna zasługa moich rehabilitantów.

A jaką rolę odegrało w całym procesie CPOP?

Gdyby nie opieka ze strony eksperta CPOP, nie byłabym w stanie osiągnąć tak wiele w tak krótkim czasie. Uważam, że pomoc tej firmy dla osób, które przeżyły wypadek i związaną z nim traumę, jest nieoceniona. Poszkodowani najczęściej potrzebują pomocy od zaraz, a sami nie są w stanie jej dla siebie znaleźć, załatwić, zorganizować...

Mówi Pani, że osiągnęła wyniki w stosunkowo krótkim czasie. Jak długo zajęło Pani dojście do siebie?

Biorąc pod uwagę obrażenia, jakich doznałam w wypadku, uważam, że doszłam do siebie szybko. Już po dwóch turnusach w Poznaniu, w październiku i listopadzie, nastąpiła spektakularna poprawa. Przed Bożym Narodzeniem w pełni uczestniczyłam w przygotowaniach do świąt. Całkowity powrót do stanu sprzed wypadku jest niemożliwy i mam tego świadomość. Lekarze jasno i szczerze wyjaśnili mi procesy, jakie zaszły w moim organizmie. Chcę jednak pielęgnować to, co osiągnęłam. A jest to bardzo dużo. Mogę wykonywać wszystkie prace w domu i w ogrodzie. Mogę uprawiać piesze wędrówki, nawet po lekkich górzystych wzniesieniach. Mogę chodzić do pracy, do teatru i kina. Mam nadzieję, że w przyszłym roku wsiądę na rower terenowy. Mam 53 lata i dla mnie są to wspaniałe efekty.

Jak odnalazła się Pani z powrotem w pracy?

Jestem nauczycielką, do szkoły wróciłam po półtorarocznej przerwie. Bardzo tęskniłam za moją pracą. Zwłaszcza za kontaktami z młodzieżą. Uczniowie często mnie odwiedzali w czasie choroby, co dodawało mi motywacji, podnosiło na duchu w cięższych chwilach. Pracuję od września 2016 roku i mimo natłoku pracy, a niekiedy totalnego chaosu, jestem szczęśliwa i czuję się potrzebna.

Czy dzisiaj wraca Pani jeszcze myślami do wypadku?

Czasami. Na pewno wtedy, kiedy słyszę o wypadkach albo widzę na ulicy nierozsądne zachowania kierowców. Opatrzność i pomoc ludzi sprawiły, że nie czuję się aż tak bardzo poszkodowana: jestem samodzielna, wróciłam do normalnego życia. Jestem jednak w stanie lepiej rozumieć tych, którzy mieli mniej szczęścia niż ja. Zetknęłam się z wieloma ludzkimi tragediami. Przez to wszystko wiele rzeczy przewartościowałam w swoim życiu. Potrafię bardziej niż kiedyś doceniać to, co mam tu i teraz. Cieszę się drobiazgami i pielęgnuję je.

Co mogłaby Pani doradzić osobom, których życie, z powodu wypadku, w jednej chwili zmienia się nie do poznania?

Aby starały się myśleć pozytywnie, z optymizmem podchodziły do wyzwań, nawet tych najcięższych. Niech nie boją się prosić o pomoc, zaufają ludziom i nie odtrącają wyciągniętej do nich ręki.

Poznaj inne historie

obraz
Razem w drodze do sprawności: Oliwia

Pani Oliwia 28.12.2017 roku rozwoziła swoje koleżanki po próbie tańca z ogniem, który miały zaprezentować na pokazie sylwestrowym. W chwili zderzenia z jadącym z naprzeciwka samochodem, miała 22 lata i była studentką 3. roku Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej na Wydziale Pedagogiki. W wypadku doznała licznych złamań kości.

obraz
Daniel i Elżbieta Karolak

Przed wypadkiem Pan Daniel prowadził aktywne życie zdrowego 25-letniego mężczyzny, pracował zawodowo jako budowlaniec, pasjonował się motoryzacją, uprawiał sport, trenował biegi i jazdę rowerem, uczęszczał na siłownię… Wywiad z Danielem Karolakiem i jego mamą Elżbietą Karolak.

obraz
Eimantas Pocius

Eimantas Pocius w wieku 7 lat uległ poważnemu wypadkowi komunikacyjnemu. Na zlecenie litewskiego ubezpieczyciela ERGO Insurance SE, CPOP zorganizowało tygodniowy turnus diagnostyczno-rehabilitacyjny w trójmiejskiej placówce partnerskiej Neurosana.