arrow Wróć do listy

Iwona Kopczyńska

Samego momentu wypadku właściwie nie pamięta. Wie jedynie, że po pasach przechodziła przez jezdnię. Spokojnie przepuściła dwa samochody, zrobiła krok naprzód. Wtedy uderzyło ją rozpędzone auto. Ma za sobą kilka poważnych operacji oraz wieloetapową rehabilitację. Dzięki nim dziś znowu chodzi samodzielnie. Nie zamierza przestawać ćwiczyć. Nie chce zaprzepaścić tego, co z tak wielkim wysiłkiem osiągnęła. Wydawałoby się, że był to dzień, jak co dzień. Już po zmierzchu, kwadrans przed osiemnastą, 29 stycznia 2015 roku. Ta data na zawsze jednak pozostanie w jej życiorysie początkiem nowego życia. Trudnego, mozolnego powrotu do sprawności. Osiągnęła efekty, z których jest dumna.

Iwona Kopczyńska

Pamięta Pani swój wypadek?

Czasem wracam do tego momentu myślami, ale nie jestem w stanie odtworzyć dokładnie, co się wtedy po kolei działo. To był zwykły dzień, niczym specjalnym się nie wyróżniał, wracałam do domu od rodziny, było już ciemno. Wydawało mi się, że idę bezpiecznie. Jak zawsze rozejrzałam się, spojrzałam, czy coś jedzie. Kiedy wyszłam na jezdnię, na przejście dla pieszych, stało się. Poczułam straszny ból, nie wiedziałam, co się dzieje. Pogotowie zabrało mnie na SOR.

Kiedy zdała sobie Pani sprawę, w jakim jest stanie?

Minęły godziny. Najpierw czekanie, potem badania, w końcu znalazłam się na OIOM-ie. Byłam w opłakanym stanie: miałam złamanych sześć żeber po prawej stronie, dwa barki i prawą nogę. Przeszłam operację. Towarzyszył mi wielki ból. Czułam się bezsilna i psychicznie załamana. Myślałam, co dalej?

Co dalej?

Nie można liczyć na cud! Trzeba wziąć się w garść. Brzmi banalnie, ale tak właśnie jest. Trudno jednak poradzić sobie bez pomocy. To praktycznie niemożliwe.

Pani bardzo pomogła córka…

Tak, już jej natychmiastowy przyjazd do szpitala i obecność przy mnie trochę dodały mi otuchy. Potem córka dojeżdżała do mnie po 60 kilometrów w jedną stronę, żeby zmieniać mi opatrunki, robić zastrzyki, przygotowywać posiłki, wozić na konsultacje lekarskie. W każdej chwili była pod telefonem, mogłam na nią liczyć. Zresztą na własnych rodziców i innych bliskich – również. Takie wsparcie jest bardzo ważne.

Kilka miesięcy po wypadku otrzymała Pani od CPOP propozycję rehabilitacji w Rehasporcie. Jaka była Pani reakcja?

W pierwszej chwili przestraszyłam się. Nie wiedziałam, jak to wszystko będzie wyglądało. Obawiałam się wysiłku, trudności, przecież ledwie chodziłam o kulach. Mimo to postanowiłam spróbować. I nie zawiodłam się!

Poprawiała się Pani sprawność fizyczna, a jak było z psychiką?

Jedno z drugim bardzo się wiąże. Jadąc na każdą kolejną operację, czułam się już pewniejsza i silniejsza. Ogromne znaczenie miało, z jakimi ludźmi stykałam się na każdym kroku. Ze wspaniałymi pielęgniarkami, obsługą szpitalną, z fantastycznym podejściem do pacjenta.

Czy dziś może Pani już powiedzieć, że rehabilitację ma za sobą?

Absolutnie nie. Nadal systematycznie ćwiczę w domu, nie wolno mi przestawać, by nie zaprzepaścić postępów, które udało mi się osiągnąć. A zrobiłam naprawdę dużo.

Jak ocenia Pani rolę ekspertki CPOP w tak długotrwałym procesie?

Przez cały czas bardzo się mną interesowała, miałyśmy regularny kontakt. Dzwoniła do mnie, pytała, jak się czuję, jak idzie rehabilitacja, czy jestem zadowolona, czy wszystko przebiega zgodnie z planem.

Poznaj inne historie

obraz
Artur Borowski

Artur Borowski to następny podopieczny ERGO Hestii i Centrum Pomocy Osobom Poszkodowanym, który dzięki wspólnemu wysiłkowi rehabilitantów oraz swoim stanął na nogi.

obraz
Grzegorz Skiba

W pracy konwojenta ochrony jazda samochodem to codzienność. W lutym 2015 roku pan Grzegorz razem z kolegą z pracy ucierpieli w bardzo poważnym wypadku drogowym.W jednej chwili dorosły mężczyzna stał się całkowicie zależy od pomocy innych.Był zdany na biskich, widział poświęcenie swojej rodziny.

obraz
Paweł Piskorek

Jego życie zmieniło się w ułamku sekundy, kiedy wracał z kolegami z dyskoteki. Samochód wypadł z drogi. Uderzyli w betonowy słup. Do wypadku doszło w Lublinie 21 lutego 2013 roku. Po roku intensywnej rehabilitacji Paweł wraca do swojej pasji: wyścigów samochodowych. Nadrabia zaległości w nauce i planuje studia. Chce pójść na prawo.