arrow Wróć do listy

Bartosz Szmaj

Będąc studentem socjologii, dorabiał, jako pomocnik, na budowie. Właśnie tam, w maju 2012 roku, doszło do nieszczęśliwego wypadku. Wystarczyła chwila nieuwagi innego pracownika, by Bartka przygniotła ciężka drabina, spadająca z rusztowania. Uraz kręgosłupa i inne obrażenia, jakich doznał, oznaczały jedno: wózek inwalidzki. Przez osiem miesięcy rehabilitował się pod okiem instruktorów Fundacji Aktywnej Rehabilitacji. Skorzystał z doradztwa zawodowego i aktywizacji zawodowej oferowanej przez CPOP. Podjął pracę, zamierza skończyć przerwane przez wypadek studia, myśli też o drugim fakultecie. Wybiera się na kurs prawa jazdy. Swoim doświadczeniem chce wspierać inne osoby poszkodowane, które znalazły się w sytuacji podobnej do tego, przez co sam przeszedł.

Bartosz Szmaj

Od Pańskiego wypadku minęło już trochę czasu. Wraca Pan myślami do tamtych wydarzeń, do diagnozy lekarzy?

To trudne wspomnienia. Diagnoza była krótka i brzmiała jak wyrok: wybuchowo złamany kręgosłup w odcinku piersiowym (TH5). Mówiąc prościej, zostałem całkowicie sparaliżowany od klatki piersiowej w dół.

Jak odnalazł się Pan w nowej sytuacji, sytuacji człowieka na wózku inwalidzkim?

Jeżdżę na nim już od pięciu lat. Dzięki wsparciu rodziny i przyjaciół nie odczułem tego przeskoku w nową dla mnie rzeczywistość bardzo boleśnie. Najtrudniejsze dla mnie jest nie to, że muszę się poruszać na wózku. Bardziej ogranicza mnie brak czucia. Tak, zdecydowanie to uważam za najgorsze w mojej sytuacji: brak czucia. Czasem bardzo irytuje mnie moja niesamodzielność w niektórych sytuacjach.

Jakie to sytuacje?

Ciągle zdarza się, że nie jestem w stanie sam poradzić sobie z barierą architektoniczną. Staram się być możliwie najbardziej samodzielny, ale muszę też polegać na pomocy innych. Jako wózkowicz widzę na co dzień słabe dostosowanie obiektów publicznych, kulturalnych i innych. Wprawdzie wiele się już zmieniło na lepsze w ciągu ostatnich lat, ale ciągle jest dużo do zrobienia.

Korzystał Pan ze wsparcia pomocy Fundacji Aktywnej Rehabilitacji?

Tak, dzięki moim instruktorom udało mi się ułożyć sobie w głowie cały temat niepełnosprawności i tego, jak sobie z nią radzić. Najtrudniejsze do pokonania było, a w zasadzie jest, opanowanie problemów fizjologicznych. Ciągle staram się usprawnić ten element życia na wózku. Nauczyłem się wielu praktycznych rzeczy, które przydają mi się każdego dnia, takich jak techniki jazdy wózkiem czy zapobieganie odleżynom. Po obozie rehabilitacyjnym nabrałem więcej pewności siebie.

Jak ocenia Pan rehabilitację zawodową prowadzoną przez CPOP?

Taka pomoc była dla mnie bardzo ważna. Spotkania z doradcą zawodowym i pośrednikiem pracy pozwoliły mi spojrzeć na moją sytuację na rynku pracy z szerszej perspektywy. Wiem, jakich umiejętności cenionych na rynku pracy mi brakuje, nad czym muszę jeszcze popracować. Dzięki szkoleniom SQL i ISTQB zdobyłem nowe kwalifikacje. Zwłaszcza szkoleniu SQL zawdzięczam sporo praktycznych umiejętności. Świetnie wspominam moją doradczynię, Dorotę Fojtar, dzięki której odkryłem, co chciałbym robić i jaka droga jeszcze przede mną.

Początkowo aktywizacja zawodowa miała trwać kilka tygodni, ostatecznie zajęło to trzy razy więcej czasu. Co się stało?

Ze względu na problemy ze zdrowiem musiałem ciągle zmieniać plany, przekładać terminy szkoleń i spotkań z doradcami. Dla osób, z którymi współpracowałem podczas procesu aktywizacji, nigdy nie stanowiło to problemu. Jestem bardzo wdzięczny za ich cierpliwość. Zawsze okazywały mi wsparcie, zwłaszcza wtedy, kiedy wskutek narastających problemów traciłem motywację do dalszych działań.

W efekcie udało się: jest Pan w pełni aktywny zawodowo!

Tak, pracuję jako telemarketer w firmie MM Plus. Lubię tę pracę, bo niczego w niej nie sprzedaję i nie staram się wcisnąć ludziom na siłę, a jedynie zajmuję się badaniem zadowolenia klientów z wykonanej usługi. Jest to praca zdalna, więc mogę uporać się z problemami zdrowotnymi i jednocześnie pracować.

Chce się Pan dalej uczyć?

Tak, nieukończenie studiów i brak prawa jazdy to teraz moje największe bolączki. Prawo jazdy jest mi niezbędne, żeby osiągnąć taki poziom samodzielności, jakiego sam od siebie wymagam. Natomiast studia socjologiczne chcę doprowadzić do końca, bo za dużo czasu i energii im do tej pory poświęciłem, żeby je porzucić. Od października chcę też rozpocząć naukę na Uniwersytecie SWPS we Wrocławiu na kierunku psychologia.

Skąd taki wybór?

Może się to wydawać dziwne, że kończyłem kursy analityczne, a rozpoczynam kolejne studia humanistyczne. Jednak kiedy podejmowałem decyzję o konkretnych kursach, nie miałem jeszcze planu na siebie. Teraz wiem, że chciałbym pomagać osobom w sytuacjach zbliżonych do mojej. W końcu sam wiem najlepiej, czym to się je, jakie przeszkody na drodze do samodzielności stoją przed takimi osobami. I chciałbym im w miarę możliwości pomóc. Do takich wniosków doszedłem również dzięki rozmowom z doradcami, którzy się mną opiekowali, za co im bardzo dziękuję.

Poznaj inne historie

obraz
Iwona Kopczyńska

Jak zawsze, przed wejściem na jezdnię, ostrożnie się rozejrzała. Mimo to nie uniknęła poważnego wypadku. Ma za sobą długą i wymagająca rehabilitację. Nadal pracuje nad tym, by zachować jak największą samodzielność. Chce cieszyć się życiem.

obraz
Renata Bomba

Poważny wypadek samochodowy. Musiała uczyć się chodzić od nowa. Teraz śmiga na rolkach. Jako Ekspert CPOP pomaga innym wrócić do życia po wypadku.

obraz
Patryk. Nie mam w głowie słowa „Nie umiem”

Nie mam w głowie słowa „Nie umiem” 17-letni Patryk wracał do domu z kolegą, który stracił panowanie nad samochodem i doprowadził do nieszczęśliwego wypadku. W jego wyniku Patryk zapadł w śpiączkę i spędził 9 miesięcy w Klinice Budzik w Warszawie. Po wybudzeniu odbył prawie 3-letni program rehabilitacyjny z udziałem CPOP.