arrow Wróć do listy

Anita Dziura

Wraz z mężem i córkami przeżyła zderzenie czołowe samochodu. Do wypadku doszło w październiku 2014 roku. Za sobą ma ponad dwa lata rehabilitacji. Przeszła drogę pełną bólu i zwątpienia, które stopniowo ustępowały nadziei. Podsycały ją kolejne pozytywne efekty realizacji Indywidualnego Planu Pomocy.Pani Anita nie wyobraża sobie pozostawania w domu, bez pracy.Z pełną determinacją chciała powrócić do pełnej aktywności w życiu, osobistym i zawodowym

Anita Dziura

Do wypadku doszło już jakiś czas temu, jesienią 2014 roku. Czy tamto wspomnienie nadal jest żywe?

Bardzo. Tym bardziej, że dotyczy całej mojej rodziny. W zderzeniu czołowym ucierpiały moje dzieci i mąż, a ja byłam kierowcą... Jechaliśmy do wujka, który wtedy chorował na raka, na jego zaległe urodziny. Nagle samochód jadący z naprzeciwka wjechał na nasz pas ruchu. Byliśmy praktycznie bez szans. Miałam za mało czasu, by wykonać jakikolwiek manewr!

Jakie były skutki zderzenia?

Młodsza córka, wtedy sześcioletnia, na szczęście nie była poważnie ranna. Po trzech dniach mogła wyjść ze szpitala. Starsza, trzynastoletnia, pozostała w nim przez dwa tygodnie. Miała połamane żebra i uszkodzoną śledzionę. Mąż także ucierpiał. Ja po wypadku byłam w szpitalu jedenaście dni. Najtrudniejsze było dla mnie to, że na początku nie wiedziałam dokładnie, co mi dolega. Kiedy dowiedziałam się, że mam złamania trzonowe obu kości udowych, otwarte złamania obu rzepek, złamania żeber i wstrząs pourazowy, załamałam się…

W takich sytuacjach zwykle się mówi, że życie w jednym momencie wywraca się do góry nogami. Czy pani też tak to czuła?

Może to faktycznie banalnie brzmi, ale trudno lepiej ująć, co dzieje się po takim wypadku. Wcześniej byłam aktywna, pracowałam. Aż tu nagle stałam się osobą niepełnosprawną, leżącą w łóżku, uzależnioną od innych. W dodatku cała rodzina była w podobnej sytuacji. Wszyscy musieliśmy przestawić się na inny tryb. Zostałam bez pracy, a trzeba było rachunki popłacić, hipotekę… Bardzo się martwiłam, przeżywałam stres, że nie mogę opiekować się swoimi dziećmi. Nie mogłam nawet zająć się samą sobą, na przykład normalnie umyć, z jedną nogą w gipsie, drugą w ortezie. Pamiętam, że strasznie bolały mnie stopy. Mąż i córki mi je masowali, co było dla mnie krępujące.

W lipcu 2015 roku zdecydowała się pani na współpracę z CPOP w ramach Indywidualnego Planu Pomocy. Kto panią na to namówił?

Przekonała mnie pani Ula Gontarz z CPOP, opowiadając o innych poszkodowanych, którzy skorzystali z pomocy na koszt ubezpieczyciela i zdołali odzyskać sprawność. Od niej dowiedziałam się, że mogę pojechać na diagnozę do Rehasport Clinic do Poznania. Wtedy pomyślałam, że to dla mnie jedyna nadzieja. Przecież nie byłam w stanie chodzić! I miałam niedobre doświadczenia z rehabilitacją. W grudniu 2014 roku w ramach NFZ ściągnięto mi gips, a potem rehabilitowano zaledwie przez sześć tygodni. I koniec. Na pięć dni przed opuszczeniem ośrodka rehabilitacyjnego dopiero zaczęli mnie pionizować. Byłam załamana. Pół roku po wypadku wyjęli mi druty z kolan, które wychodziły mi przez skórę – bez żadnego znieczulenia. Nigdy tak nie krzyczałam z bólu, nawet przy porodach.

Co obejmował opracowany dla pani Indywidualny Plan Pomocy?

Był kompleksowy, bo dotyczył nie tylko leczenia i rehabilitacji medycznej, ale też wsparcia psychologicznego i pomocy w powrocie do pracy. Początkowo miał trwać dziesięć miesięcy, a trwał dwadzieścia pięć. Po drodze była operacja, w maju 2016 roku, co wydłużyło rehabilitację. Przeszłam szesnaście turnusów rehabilitacyjnych w Rehasport Clinic. Ostatni etap ukończyłam w lipcu 2017 roku.

Fizycznie stanęła pani na nogach. A co z psychiką? Jak uporała się pani z traumą po wypadku?

Jedno z drugim ściśle się wiąże. Od początku źle reagowałam na słowo „szpital”. Miałam duże dolegliwości bólowe, byłam pełna zwątpienia, czułam się sfrustrowana. W takim stanie trafiłam do Poznania na diagnozę. Pojechałam razem z mężem, zapewniono nam transport sanitarny. Na miejscu zetknęłam się z zupełnie innym rodzajem diagnostyki. Już nie badał mnie, jak w NFZ, sam ortopeda, ale cały zespół specjalistów. Był ortopeda, neurolog, rehabilitant, psycholog i lekarz, który prowadził mnie od początku do końca rehabilitacji. Przez cały czas miałam też tego samego rehabilitanta. Od niego usłyszałam: „Rehabilitacja będzie bardzo bolesna, ale będzie pani chodzić”. To dodało mi sił.

Uwierzyła pani, że może być tylko lepiej?

Kiedy zakwalifikowałam się do programu medycznego, ucieszyłam się, ale jeszcze nie dowierzałam. Wiara i nadzieja przyszły wtedy, kiedy zaczęłam odczuwać poprawę swojego stanu. Podczas turnusów rehabilitacyjnych w Rehasport Clinic w Poznaniu korzystałam z pomocy pani psycholog. Mogłam jej się wyżalić, opowiedzieć o swoich problemach. Uporałam się z lękiem przed jazdą samochodem. Jako pasażer - niestety - nadal odczuwam strach. Ale jestem w stanie bez obaw sama prowadzić auto na krótkich trasach.

Wykorzystała pani, jak to określają eksperci, cały swój potencjał rehabilitacyjny. Pozostały jednak dolegliwości bólowe. Dlaczego mimo wszystko chciała pani wrócić do pracy?

Nie wyobrażam sobie innego scenariusza. Jestem w pełni samodzielna w czynnościach samoobsługowych i aktywnościach dnia codziennego, prowadzę samochód. Mogę nareszcie opiekować się swoimi dziećmi, co dla mnie jako matki jest najważniejsze. Chcę jednak w pełni korzystać z życia. Przede mną jest jeszcze zabieg na kolana, bo nadal czuję ból, zwłaszcza przy chodzeniu po schodach czy siadaniu. Ale uważam, że to nie przeszkodzi mi w pracy.

Zdaniem naszego doradcy ds. zatrudnienia, Agnieszki Telegi, ma pani dużo mocnych stron i w związku z tym spore możliwości podjęcia pracy w innym zawodzie niż dotychczas. Pani jednak postanowiła wrócić do swojego pracodawcy. Dlaczego?

Ten powrót mam już za sobą, bo od października 2017 roku znowu pracuję. Cieszę się, lubię swoją pracę, panuje w niej dobra atmosfera. Przed wypadkiem pracowałam w tym samym miejscu przez cztery lata i chyba się sprawdziłam, skoro szefowa na mnie poczekała. Wcześniej byłam sprzedawcą, teraz jestem kucharzem. Wprawdzie pani Agnieszka mówiła, że mogłabym pracować nawet w biurze, ale nie zdecydowałam się na to ze względu na spore dojazdy. Poza tym chyba nie pasuje mi taka praca, bo trzeba np. w niej wyglądać elegancko, a ja boję się założyć buty na obcasie. Nogi są dla mnie najważniejsze! Na zimę kupiłam sobie nawet kolce, żeby tylko bezpiecznie chodzić i nigdzie się nie pośliznąć.

Jak ocenia pani współpracę z ekspertem CPOP, Urszulą Gontarz?

Jak dobrze, że jest taka osoba! Od początku wspierała mnie emocjonalnie i pomagała również pod względem informacyjnym. Mówiła na przykład, jak mogę się ubiegać o środki na likwidację barier architektonicznych w mieszkaniu i jak zdobyć dofinansowanie. Przez cały czas regularnie do mnie dzwoniła i motywowała w trudnych momentach, choćby przed operacją. Mogłam się jej zwierzyć i poradzić.

Co, z perspektywy własnych doświadczeń, może pani powiedzieć innym poszkodowanym?

Każdemu poleciłabym taką rehabilitację. Warto ją przejść, nawet prywatnie, jeśli nie na koszt ubezpieczyciela. W moim przypadku rehabilitację w Rehasport Clinic sfinansowała ERGO Hestia, ale – o ile się orientuję – jeszcze nie wszyscy ubezpieczyciele współpracują z CPOP. Osobiście bardzo cenię wszystkie osoby, z którymi się zetknęłam, zarówno ze strony CPOP, jak i ERGO Hestii. Spotkania i rozmowy z nimi dużo mi dawały. Nie czułam się pozostawiona samej sobie.

Poznaj inne historie

obraz
Łukasz Matuszewski

Poważnie ucierpiał w zderzeniu samochodu z drzewem. Podczas rehabilitacji skrzydeł dodawały mu fachowa pomoc i... miłość. Dziś jest szczęśliwym mężem i ojcem. Podnosi zawodowe kwalifikacje.

obraz
Tomasz Kowalski

Wózek inwalidzki, utrata możliwości poruszania się... Wszystko przez wypadek na motocyklu. Samochód zajechał mu drogę. W rehabilitacji motywowały go pasja muzyczna i wielka wola życia.

obraz
Razem w drodze do sprawności: Bartosz

Pan Bartosz w wieku 43 lat prowadząc motocykl doznał wypadku, gdy osoba kierująca samochodem wymusiła na nim pierwszeństwo. W wyniku zdarzenia doznał ogólnych obrażeń całego ciała i stracił stopę. Na skutek podjętych działań rehabilitacyjnych z powodzeniem wrócił do wszystkich aktywności zawodowych i społecznych.