Właśnie kończyła technikum, szykowała się do matury i egzaminów zawodowych, kiedy zdarzył się nieszczęśliwy wypadek. Był luty 2015 roku. Samochód, w którym jechała jako pasażerka, miał zderzenie czołowe. Maria Dzirbuk mówi o swojej rehabilitacji i o tym, skąd bierze do niej siły. Doznałam licznych obrażeń wewnętrznych i porażenia nóg. Pod względem fizycznym było bardzo ciężko. Ale najtrudniej było patrzeć, jak inni robią to, co wcześniej ja robiłam, a po wypadku już nie mogłam: żyją normalnie.Ja musiałam zmienić wszystkie swoje plany, a do tego przystosować się do uzależnienia od innych.Do tego, że potrzebuję pomocy od innych osób.
Co było dla Pani najtrudniejsze zaraz po wypadku?
Doznałam licznych obrażeń wewnętrznych i porażenia nóg. Pod względem fizycznym było bardzo ciężko. Ale najtrudniej było patrzeć, jak inni robią to, co wcześniej ja robiłam, a po wypadku już nie mogłam: żyją normalnie. Ja musiałam zmienić wszystkie swoje plany, a do tego przystosować się do uzależnienia od innych. Do tego, że potrzebuję pomocy od innych osób.
Rehabilitowała się Pani zarówno w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia, jak i w Rehasport Clinic w Poznaniu. Jakie widzi Pani różnice pomiędzy tymi opcjami?
W NFZ-cie rehabilitacja nie jest zła, ale system nie daje osobie niepełnosprawnej wystarczająco dużo czasu, żeby móc z niej w pełni skorzystać. W Rehasport Clinic jest czas, cierpliwość rehabilitantów, wszystko tak, jak trzeba. To świetna placówka rehabilitacyjna, jestem z niej bardzo zadowolona.
Zakwalifikowała się Pani do rehabilitacji w egzoszkielecie, prowadzonej przez partnera CPOP, firmę NeuroSana. Jak ją Pani ocenia?
Egzoszkielet sprawia, że lepiej czuję własne ciało, mogę używać mięśni, które nie mogą normalnie pracować. Dzięki niemu mózg przesyła więcej informacji do nóg. Mogę chodzić! Najtrudniejsze jest przystosowanie się do specyfiki egzoszkieletu, ponieważ każdy ma inny sposób poruszania się.
Rehabilitanci chwalą Pani motywację. Widać, że chce Pani jak najszybciej wrócić do zdrowia. Bardzo dużo ćwiczy Pani również sama w domu, pomiędzy turnusami rehabilitacyjnymi. Skąd czerpie Pani determinację i wytrwałość?
Być może bierze się to stąd, że kocham sport i uwielbiam wyzwania. Zwłaszcza, gdy mogę pokazać, że kobiety są silne i potrafią góry przenosić. Motywują mnie również moje wrodzone przekonania, może nieco staroświeckie, o tym, że kto, jak nie ja, będzie bronić innych i im pomagać? Z domu wyniosłam systematyczność. Mieliśmy z rodzeństwem mnóstwo obowiązków przy zwierzętach, co bardzo dobrze wspominam.
Mama i cała rodzina niezwykle zaangażowali się w opiekę nad Panią. Ile znaczy takie wsparcie dla osoby poszkodowanej w wypadku?
Generalnie uważam, że w życiu najważniejsze jest poczucie, że jest się potrzebnym i kochanym. Tym bardziej w sytuacji ekstremalnie trudnej. Kiedy brakuje rodziny, kogoś bliskiego, życie jest puste i nie ma sensu. Dla osoby po wypadku bardzo ważne jest, żeby nie stracić własnego „ja”.
Planuje Pani studia. Dlaczego chce Pani studiować akurat psychologię?
Zawsze o tym marzyłam. Od dziecka lubiłam analizować zachowanie i tok rozumowania innych ludzi. Tak zostało mi do dziś. Jestem dobrym słuchaczem. Nie wiem, czy będę w tym dobra, ale czuję, że właśnie teraz spełnię swoje marzenie i może, w przyszłości, pomogę innym.